środa, 22 czerwca 2011

Music, fashion and other bullshit


Nowy post w dwa dni po poprzednim? Wow, sama jestem pod wrażeniem. Odebrałam wczoraj moje buty z magazynów deezee. Pomijam fakt, że gdyby nie uprzejmość pewnego pana to w życiu bym nie znalazła odpowiedniego miejsca. Ale znalazłam i doszłam do wniosku, że mogłabym tam zamieszkać. Tons, tons of shoes! Patrzę na prawo - stosy pudełek z butami, na lewo - to samo tylko wyższe. ahhh...



Piękne, prawda?

Drugi, tym razem allegrowy zakup butowy - nowe/stare conversy. Moje ukochane trochę już się psują, więc je oszczędzam. Nowe już zostały festiwalowo ochrzczone w Warszawie :)




Ciuszanych zakupów też się trochę nazbierało. Raz w miesiącu idę do lumpa i 50 zł przeznaczam na ubrania, co znajdę to moje :) W tym miesiącu wyszło 20 zł Teeeheeeheee

spódnice w liczbie 3. Piękne, kolorowe, idealne na lato :) Ostatnio pokochałam spódnice miłością bezgraniczną :)



Sweterek Marks&Spencer, taka jakaś koszula, a czarna maxi w schedzie po mamie, z czasów kiedy była młoda i piękna i w moim rozmiarze :)



No i zajebiście różowe spodenki. Na spodenkach widać też wisior i zegarek z anxi shopu:) Pierścionek gdzieś mi się zapodział, a nie chce mi się go szukać, więc foto jest z ich strony internetowej :)



Kupiłam jeszcze jedne szorty, wyprzedażowo w H&M. Chwilowo są obdzierane z brudu przez pralkę :)

Co do reszty. Coke ogłosił dziś koljnego artystę na festiwal! Motherfucking EDITORS!!! Tegoroczny line-up jest moim muzycznym mokrym snem, więc jak tylko dostanę wypłatę (albo jeśli moja brand new credit card przyjdzie wcześniej) to kupuję karnet i mam wyjebane na resztę. Nawet artysta z gatunku hip hop, którego z reguły nie słucham jest genialny! Kanye West! Coś mi się widzi, że spod sceny nie wyjdę nawet na browara :)



Continue reading...

poniedziałek, 20 czerwca 2011

I told you so


Ha!
Wiedziałam!
My Chemical Romance było genialne. Zwłaszcza, że Olcia wywalczyła sobie miejsce tuż przy barierce. Nie miałam biletu na Orange Circle, ale mój wrodzony spryt pozwolił mi się tam dostać. HA! Trochę z boku, ale wszystko było fantastycznie. Oprócz laski, która waliła mnie swoim kucykiem non stop po ryju, ale mogę jej wybaczyć. Kilka razy miałam ochotę jej noge podłożyc, ale się powstrzymałam. Żałuję tylko, że MCR nie zagrało jednego z moich ulubionych kawałków, ale spoko może następnym razem :)





Skunk Anasie to było w ogóle brak słów. Skin totalnie rozpierdoliła mi system. To, co ta kobieta wyprawia na scenia to przechodzi ludzkie pojęcie. Genialnie!



Szpaka pominę w moich wspomnieniach. Powiem tylko, że Californication wykonał milion razy lepiej niż w X-factor.

Moby też dał czadu. Widok był genialny. Cała płyta+trybuny zapełniona i te efekty świetlne.

Dla chętnych więcej fot na FB :)
Teraz pozostaje mi tylko czekać na Coke'a. Chyba, że jakimś cudem wygram karnet na Open'era. Do Coke'a zostały niecałe 2 miesiące, więc jakoś może wytrzymam. Ważne,że ekipa powoli się kształtuje. Bo wiadomo bez ekipy to nie ma co :)
Continue reading...

piątek, 3 czerwca 2011

I swear the happiest day of my life is the day that I die




I'm so fucking pissed right now, it's not even funny.
Po prostu kurwa brak mi słów do tego wszystkiego. Do zjebania starosciny mojej kumpeli, która ustala egzaminy w piątek na 14, z niezdecydowania i rozchwiania emocjonalnego facetów, z ich strzelania fochami.
Że to niby my kurwa nie wiemy czego chcemy. Gówno prawda. Ja najpierw dostaję mowę o tym jak bardzo M. jest dalej nieogarnięty, blahblahblahblah, po czy najbana idę płakać w ramię mojemu GBF i jego drugiej połówce. W końcu postanawiam iść do domu, krokiem bardziej niż bardzo chwiejnym, zaliczając mokre podłoże więcej niż raz. Jestem już prawie w domu, kiedy dzwoni telefon. Pierwsza myśl? Skąd posiada mój numer?! Prawdopodobnie nei skasował z zeszłego roku, kiedy to ja pierwszy wracałam pijana do domu i napisał, żeby się upewnić, że dotarłam.
Ja oczywiście zamiast grzecznie iść do łóżka postanawiam wrócić na imprezę, na której byli moi znajomi, a genialny M. wpadł na pomysł, żeby pochodzić po ośrodku i pytać setki ludzi kto z nich zna mnie. Fabulous!
Po czym dowiaduję się o jego chęci pojebania wszystkiego i wyjechania na misję. Bo przecież oczywiście, że wszyscy mają na niego wyjebane i absolutnie nikomu na nim nie zależy. Koleś się zrobił bardziej emo niż ja.
Pomijam gapienie się w moje oczy i inne samozaprzeczające się zachowania. Ja po prostu nie mam kurwa siły, cierpliwość była, ale się skończyła. End of story. Seksu w land roverze nie będzie.

Drugi genialny kolega, z którym stara się mnie wyswatać moja kumpela strzelił dziś fochem, bo podbiegłam do mojego kolejnego GBF, którego nie widziałam chyba od stycznia i rzuciłam mu się na szyję.



Do tego wakacyjnych planów kompletnie brak. 9. lipca planuję imprezę urodzinową zrobić nad jeziorem. Wyjebane mam na sąsiadów. Aczkolwiek na razie znalazłam sobie za to buty, do których mamunia mi się dołoży w ramach prezentu urodzinowego.


Do tego najwyraźniej zostałam z jednym, dodatkowym biletem na Orange Warsaw. Któś chętny? Głównie, żeby ze mną pójść. Pierwszy dzień, płyta. W zamian za nocleg oddam bilet :)
Continue reading...
 

Ginger-Charlotte Copyright © 2009 Designed by Ipietoon Blogger Template In collaboration with fifa
Cake Illustration Copyrighted to Clarice