sobota, 27 lutego 2010

Co Charlotte chciałaby -




Jestem wykończona. Jak moja menadżerka nie zatrudni kogoś na weekendy to umrę z przepracowania. Seriously.

Poza tym mamy nowego kolesia w pracy. Nie aż tak nowego znowu, bo pracuje od stycznia. Nie cierpię gościa. Gardzę nim i pomiatam. Jest idiotą, a raczej Idiotą, przez duże "I". Nie robiąc nic dokłada wszystkim roboty. Zawsze ma jakąś durną wymówkę. Menadżerka dała mu dwa tygodnie na poprawę (jeden już minął, a poprawy ani widu ani słychu), więc jednak liczę na to, że nie będę musiała się z nim zbyt długo męczyć. Jest kretynem, a uważa się za dar nieba dla ludzkości. Grrr... Na samo jego wspomnienie budzi się we mnie agresja, a dziś, jak schodził z nocki, to naprawdę myślałam, że mu zadupce. Co prawda o tym co spierdolił dowiedziałam się jak już go nie było, co jednka nie zmienia faktu, że jutro rano znów czeka mnie spotkanie z debilem miesiąca :/ I obawiam się, że to może być mój moment krytyczny i moja wrodzona wredota może ukazać się w pełnej krasie.


A teraz co Charlotte by chciała:
1) Chciałaby tą piękną świecąca torebkę (i przy okazji taką figurą też by nie wzgardziła ;)



2) Takie buty (te, mam nadzieję będę miała, w okolicach 10 marca :P )



3)Pana z takimi rękami i codziennym śniadaniem do łóżka



4) I jakże bym mogła zapomnieć: Roba na własność, w Ray Banach, z rozpiętą koszulą i kilkudniowym zarostem, a co :P

Continue reading...

piątek, 26 lutego 2010

A tako Charlotte rzecze...


Wszyscy wokół cieszą się, że już piątek. A mi od września zupełnie nie robi różnicy czy jest poniedziałek, piątek czy niedziela. Nie posiadam czegoś takiego jak dzień wolny. Nie narzekam, bo nie mam przynajmniej czasu na durne myśli, ale jednak liczę na to, że w kwietniu/maju uda mi się wymknąć na weekend. Far away :)


Mam nadzieję, że szybko wrócę do domu, za uda mi się znaleźć chwilę na mała drzemkę, a potem o 21 hokeeeej. Motherfucking yes. Naprawdę uwielbiam tych panów na lodzie.


Oprócz tego zaplanowałam na marzec kupno butów. Tak, w lutym kupiłam dwie pary, więc przydział na marzec się zmniejszył. Szukam czegoś na wysokim obcasie (obcasie, nie szpilce), w takim bardziej rockowym stylu. Zabudowane, ale nie do końca. Wiem, wiem, trudno mi dogodzić, ale nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo ;)

No i poważnie zastanawiam się czy uda mi się wygospodarować pieniądze na Open Air'a czy pozostanie mi Coke Music Life FEstival. Na CMLF odpada mi przynajmniej koszt dojazdu, bo mam wszystko praktycznie pod nosem. Ale zdecyduje się dopiero jak CMLF poda listę artystów. Chociaż określenie 'wkrótce' na ich stronie trochę mnie przeraża.


PS. Właśnie zrezygnowałam z popołudniowej drzemki na rzecz pysznej kawuni z mlekiem. Mniam :) Want some? ;) A macie jeszcze cupcake'a ;)
Continue reading...

czwartek, 25 lutego 2010

Rambling





Nienawidzę zawistnych ludzi, po prostu nienawidzę. A okazuje się, że we wspaniałym fandomie jest grupka osób, które są tak zawistne o popularność niektórych ficów, że zgłaszają je do administracji strony i przez to fici są usuwane, bo mają za dużo sexu. Seriously? Ciekawe tylko zgłaszane są te fici z kilkunastoma tysiącami komentarzy. Żałosne. Generalnie wczoraj był czarny dzień dla TwiFiców. Shit hit the fan. Najpierw usunęłi Tattwarda (mojego ulubionego, ukochanego, najlepszego fica Hunterhunting , a potem okazało się, że jakaś laska splagiatowała kilka bardzo dobrych historii, zmieniając jedynie imiona i podpisując się pod tym swoim imieniem. *sigh* co się dzieje z tymi ludźmi? Masakra jakaś. Wczoraj więc byłam głównie wkurwiona, bo jak mogłyście zobaczyć wczoraj TwiFic jest jedna z rzeczy, które czynią mnie szczęśliwą i nie będę ukrywać, że jestem od nich uzależniona. Tak jak od kawy na przykład. A jeśli ktoś miesza z moją miłością to zasługuje na punishment. Yesssss... Dla tych, które lubią angielski mam zajebistą po prostu historię. Jest fuckawesome. I naprawdę zabawna. Jak Roba kocham, śmieje się praktycznie z każdego słowa :) Więcej linków dla zainteresowanych dodałam w linkach :)) Jak ktoś nie boi się czytać po angielsku to czujcie się zaproszone. I od razu mówię, nie, nie trzeba wiedzieć o co c'mon w Twiligcie. To są zupełnie inne historię, bohaterzy mają tylko te same imiona i wygląd.
Continue reading...

środa, 24 lutego 2010

10 rzeczy, które...




Ponieważ Anna Maria mnie naznaczyła, to jedziemy:

10 rzeczy, które sprawiają, że czuję się szczęśliwa:



1. Moje koty - Mawros i Edward. Są totalnie urocze. Przytulają się, mruczą, miałczą. I generalnie całym swoim jestestwem stanowią czasem jedyny ciepły promyk w ciągu mojego dnia. Uwielbiam przytulać się do któregoś z nich i słuchać jak miarowo mruczy. Nic mnie tak nie uspokaja jak delikatne mruczenie, która spowodowane jest tym, że kociak jest zadowolony i szczęśliwy.

2. TwiFic (dla niewtajemniczonych - Twilight Fanfiction (dla jeszcze bardziej niewtajemniczonych - Wikiepdia służy pomocą )) Naprawdę, niektóre historie, które czytam są lepsze od najlepszej książki. TwiFic skupia tylu genialnych autorów (autorek), że jak się już zacznie to nie sposób z tym skończyć. Zwłaszcza, że od zawsze uwielbiałam czytać. Trudno mi w kilku słowach ująć czystą zajebistość TwiFic'ów. Mogę tu znaleźć wszystko, każdą kategorię. Od super angst do naprawdę genialnej komedii. Oprócz tego TwiFic to naprawdę wielka, że tak to ujmę "grupa społeczna". Nawet nie wiecie jakie to piękne uczucie, kiedy komentuję dany rozdział i dostaję odpowiedź od autorki. Dziewczyny, które to piszą mają wielki talent. Kilka z nich nawet zostało opublikowanych. Dodam jeszcze, że ja osobiście czytam to tylko i wyłącznie po angielsku, dzięki czemu przechodzimy właśnie do punktu numer 3.

3. Język angielski - Uwielbiam, kocham, ubóstwiam. Mogłabym czytać, słuchać godzinami i nie mam dosyć. W liceum miałam okres totalnej awersji do tego języka za sprawą nauczycielki, która miała nas daleko i głęboko, więc ucieszyłam się, że na studiach zakwalifikowali mnie do bardziej zaawansowanej grupy. Każdy mi zawsze powtarzał, że angielski jest ubogim jeżykiem. Bullshiiiit! Dopóki nie zaczęłam czytać fanficów nie zdawałam sobie sprawy ze świetności tego języka. Jest genialny. Dowodem na to jest fakt, że coraz częściej, np kiedy rozmawiam z moją mamą, wtrącam całe zdania po angielsku, bo akurat lepiej brzmi mi to po angielsku niż po polsku.

4. Przyjaciele - nie mam zielonego pojęcia gdzie bym teraz bez nich była. Miałam jeden bardzo czarny okres w moim życiu i gdyby nie oni to nie wiem jakby to się skończyło. Takich przyjaciół życzę każdemu. Sama też uważam się za dobrą przyjaciółkę. Czasem jest trudno, kiedy widzisz, kiedy ktoś Tobie bliski ma naprawdę kiepski moment w życiu i jedyne co chcesz zrobić to rozpłakać się razem z nim, ale ja zawsze trzymam się i robię co mogę, żeby pomóc znaleźć wyjście z sytuacji. Nic nie sprawia mi takiej satysfakcji, kiedy dowiaduje się, że jedno z rozwiązań okazało się pomóc w problemie.

5. Kawa - kawnia, kawusia, latte, cappucino. Zawsze i w każdej postaci. Uwielbiam zapach świeżo parzonej kawy. Mogłabym mieszkać w kawiarni. Nie wyobrażam sobie dnia bez choćby jednego kubka kawy (tak, piję kawę na kubki, bo po prostu szkoda fatygi do filiżanki).

6. Papieros - wiem, wiem. Większość z Was mnie za to zwyzywa, a przynajmniej porządnie opierdzieli, ale nic na to nie poradzę. Bo lepsze od kawy jest jedynie kawa z papierosem.

7. Jazda samochodem - tata uczył mnie jeździć odkąd głowa mi wystawała zza kierownicy. Więc chociaż prawo jazdy mam od 3 lat, to za kółkiem przesiedziałam wiele godzin. Uwielbiam docisnąć (z rozumem) pedał gazu, uwielbiam kiedy samochód robi dokładnie to o co go poprosiłam. Za żadną inną rzeczą tak nie tęsknie jak za moim starym Puntem, na którym uczyłam się jeździć. Moje pierwsze dziecko. Znałam każdą jego zachciankę, wiedziałam czego się po nim spodziewać. Naprawdę, pomimo tego, że miał już swoje lata i nie mógł poszczycić się wspomaganiem kierownicy, był genialny.

8. Perfumy, świeczułki - wszystko co ładnie pachnie. Wszystko dobieram pod względem zapachu. Od balsamu, czasem nawet po buty. Uwielabiam tą chwilę, kiedy w spokoju mogę rozkoszować się pięknym zapachem.

9. Mój sarkazm - potrafię sama siebie uszczęśliwić ciętą ripostą i zdziwionym wyrazem twarzy drugiej osoby. Sarkazm kieruje do wszystkich, ci, którzy mnie znają wiedzą, że taki mam sposób bycia, a reszta? Cóż, reszta albo się dostosuje do mojego stylu bycia, albo adieu! Czasem po prostu jestem taka przeszczęśliwa, kiedy uda mi się odpowiedzieć coś osobie, za którą nie przepadam, a nie ukrywam, że zdarza mi się nie lubić wielu ludzi. Uważam, że sarkazm i ironia są dowodem na całkiem niezły iloraz inteligencji, a lubię dowartościować się tą cechą :)

10. Muzyka - chociaż sama nie jestem uzdolniona w tym kierunku to niewiele rzeczy cieszy mnie bardziej niż odkrycie nowej, genialnej piosenki. Słucham głównie rocka, więc czasem lubię też powrócić do starych kawałków. Mogę wyczuć klimat tamtych czasów, posłuchać wspaniałych tekstów i ciekawych głosów. Muzykę zawsze dopasowuje do mojego nastroju. ZAWSZE. Po muzyce każdy, kto mnie zna jest w stanie określić jaki mam humor. Muzyka towarzyszy mi zawsze - kiedy siedzę w domu, jadę samochodem, idę pieszo lub też poruszam się środkiem komunikacji miejskiej (brrrrr), to zawsze albo mam słuchawki w uszach albo muzyka płynie z głośników.


O! proszę bardzo - moje szczęściarskie wypociny. Nominuję (mam nadzieję, że nic przy tym nie pokręcę)MartynęKlb, Marteniczkę i Pauli89.

Bo Chester i Cris Cornell są razem pure geniussssss

Continue reading...

wtorek, 23 lutego 2010

still bitching




Bitchingu ciąg dalszy. Naprawdę nie wiem jak wytrzymam ten semestr. Zajęć mam od chuja i jeszcze więcej, co oznacza, że moje fundusze się uszczuplą, bo rzadziej będę mogła chodzić do pracy. Fuuuuck. Wlałam w siebie dziś już 4 kawy i ta ostatnia to chyba nie był dobry pomysł, bo moja głowa pulsuje jak wulkan przed wybuchem. Do tego muszę ogarnać mój pokój, bo już sama się w nim gubię. Coś zapewne jeszcze miałam dziś zrobić, ale jestem tak wykończona, że prawdopodobnie o 21 powita mnie moje wygodne łóżko. Do tego nie mam kiedy jechać z Edwardem do weterynarza, a muszę go już wykastrować, bo fika. I to bardzo. Jak tylko zlokalizuję kabel od telefonu to wstawię wam zdjęcie jego pokiereszowanej mordy.
Ktoś się dopraszał o Roba. Cóż, Rob w wersji hardocore, a raczej Rob w wersji Clipped Wings & Inked Armor, lub jak ktoś woli Tattward :))
Continue reading...

poniedziałek, 22 lutego 2010

Ah, jakże miły początek tygodnia ...


Eh, jestem wykończona. Właśnie wróciłam z uczelni. I nie wiem jak się nazywam. Mam w głowie kompletny kocioł, a muszę jeszcze ogarnąć rosyjski na jutro. Zastanawiam się gdzie się podział mój sarkazm, bo od jakiegoś tygodnia mam dziwne wrażenie, że przelałam go, razem z moją wiedzą na papier egzaminacyjny. Dziś od 9:40 do 17. Jutro, tak dla odmiany, od 8 do 17. Pif paf, shoot me now.
Chciałam zapewne jeszcze coś mądrego napisać, ale jak zwykle jak przychodzi co do czego to moja głowa staje się podejrzanie pusta. Mam nadzieję, że to stan przejściowy i że mój sarkazm, razem z moim mózgiem, powrócą w niedługim czasie na swoje miejsce. I już tam zostaną.

Continue reading...

niedziela, 21 lutego 2010

What The Fuck?


Ojjjj,
doszły do mnie wybitnie złe wieści. Kto to widział, żeby KG się sypał? Ja rozumiem, że mnie tam chwilę (dłuższą nie było), ale for the love of the god! Stylio?! WTF is stylio anyway? Ok, wiem co to jest, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to KG!
Ugh, chyba wyładowałam swoją frustrację. Przynajmniej trochę.
For shit sake!
Tak na koniec. O!

Continue reading...
 

Ginger-Charlotte Copyright © 2009 Designed by Ipietoon Blogger Template In collaboration with fifa
Cake Illustration Copyrighted to Clarice