niedziela, 30 stycznia 2011

Geek mode, part III - hopefully the last


Huh.
Mówiłam już jak bardzo nienawidzę niedziel?
Nienawidzę.
Jutro mam dwa egzaminy. Czerstwo. Cały ten tydzień ogólnie sucks... 3 egzaminy z przedmiotów, na których łącznie byłam może na 7 wykładach. Nie moja wina, że mam awersję do przynudzających wykładowczyń. Na koniec, w piątek arabski. Nie dość, że na zajęciach byłam raz, bo uważam to za stratę czasu (język orientalny wybierany był "demokratycznie", mniej więcej tak samo demokratycznie jak wybory na Białorusi, więc domyślacie się, że średnio mnie interesuje).

Mój podopieczny wyszedł we wtorek ze szpitala, więc cały czwartek/piątek siedziałam z nim. Tatuś miał sprawy zawodowe do załatwiania. Cóż, przynajmniej $ będzie. Ten tydzień też pewnie. Na razie na wtorek jestem umówiona. Pewnie też trochę grosza wpadnie, więc powoli się odkuję. Czekam też na wszystkie PITy, bo chciałabym złożyć w tym roku wcześniej. Duży dopływ gotówki z pewnością nie zaszkodzi, zwłaszcza, że Opener'a w tym roku nie odpuszczę. A to ładny wydatek.

Ominęła mnie wczoraj impreza :/ Mój zdrowy rozsądek wygrał, bo wiem, że akademickie imprezowanie zawierałoby bliżej nieokreślone hektolitry akademickiej wódy, co znów łączyłoby się z trybem zombi następnego dnia. Co prawdopodobnie wpłynęłoby niekorzystnie na moje zdolności zapamiętywania.

Po wielu próbach nowych podkładów wróciłam do maybelline affcośtam. Jednak jest najlepszy jak dla mnie i mojego przedziału cenowego. Umilam sobie ostatnie chwilę przed położeniem się spać Chuck'iem. Tak, kolejny serial. Jestem na końcówce pierwszego sezonu, ale mogę z czystym sumieniem polecić. Wkurwiłam się też w sobotę, bo amerykańskie telewizyjne burżuje przesunęły Supernatural come back o tydzień! Jak można odmawiać mi dawki Winchester Boys po prawie miesięcznym odwyku?!





Zasadniczo pragnę, żeby ten/przyszły tydzień dobiegł końca i uczelnia dała mi spokój. I może wreszcie wezmę się za pisanie pracy. Ha!


Continue reading...

środa, 26 stycznia 2011

Geek mode, still on


Nienawidzę zimy! Wszystko się jebie.
Obecnie siedzę opatulona jak pierdolony mieszkaniec koła podbiegunowego, bo wysiadł mi piec. Nie ma nic lepszego niż zimny prysznic w zimie :/. Na szczęście zaraz ma przyjechać pan i naprawić to skurwysyństwo, które kosztowało prawie tyle co samochód.

Ipod też mi się jebie od zimna. Przy temperaturze -5 się zacina skubaniec mały. Inna kwestia, że nowym bym nie pogardziła, ale niestety $ brak.

Sesja jak na razie na plus. Czekam na wyniki 3 egzaminów. 4 na przyszły tydzień zostało.

Pracy chwilowo też nie mam, bo dzieciaki mają zapalenie płuc. Po prostu joy.

Schudłam za to 4 kg i mam buty i torebkę do pokazania. Zdjęcia z neta, bo nie chce mi się jak jasny chuj zdjęcia robić. to wymagałoby ode mnie wyjścia spod kołdry, czego staram się uniknąć.

Torebka:



Buty, ino czarne:

Continue reading...

środa, 19 stycznia 2011





Wszyscy pokazują, pokaże i ja.

Segregator. Sesja mode on, więc staram się trzymać wszystkie notatki/xera w jednym miejscu. Notatki ze zdanych już egzaminów lądują w specjalnej szafce.
Indeks - patrz wyżej. Wolę mieć zawsze w torbie niż zapomnieć.
In Style - nowy numer, kupiony dziś, więc nie zdążyłam nawet jeszcze przejrzeć.
Kalendarz - bez niego jestem jak dziecko we mgle. Kumpela kiedyś zapytała czy pory sikania też mam tam zapisane. To powinno wystarczyć za komentarz.
SZCZELNY! kubek - rano robię kawę, wlewam do mojego niebieskiego cuda, cudo wrzucam do torebki. Nic się nie wylewa, kawa przez kilka godzin jest ciepła.
Piórnik - tak, z Edwardem. Sue me. Noszę piórnik odkąd pamiętam. Nienawidzę jak mi się długopisy po torebce walają. Mam tam wystarczająco śmieci i bez tego.
I oprócz tego, z wiadomych powodów - portfel, klucze, błyszczyki, lakier do paznokci, jakaś woda do ciała, rękawiczki, szminka, carmex, okulary w etui, krem do rąk i bransoletka.


Co do innych spraw. Sesja, egzaminy, stres, hektolitry kawy. Jak na razie 1 egzamin zaliczony na 4, zostało jeszcze koło 10. FML.

Miałam też dziś... z braku lepszego słowa, krępujące spotkanie. Ze starszym bratem Q. Najpierw zobaczyłam samochód dostawczy, opisany ofc i dopiero jak podniosłam głowę prawie wpadłam na P. :/ Sweet Lord. Już nigdy nie popatrzę na artykuły papiernicze mojej uczelni tym samym okiem. Teraz będę żyła ze świadomością, że część pieniędzy, za które żyje Q. jest sponsorowana przeze mnie (ja i moje skomplikowane myślenie - ja płacę za studia, uczelnia płaci za papiery itp, które produkuje i jak widać dostarcza firma Q. senior, Q. senior jakby nie patrzeć utrzymuje P. i Q., co zapewne będzie fuck with my head). P. popatrzył na mnie przez chwilę (widzieliśmy się tylko kilka razy co prawda, a w między czasie okazało się, że robił prawko u mojego ojca. Small world), popatrzył w dół. Pierwsza moja myśl. Czy wszyscy Q. się mnie boją?! Myślałam, że tylko true Q. który akurat ma się czego bać. W końu jednak stwierdziłam, że P. to tylko starszy, niższy, brzydszy i mądrzejszy brat Q., więc grzecznie się z nim przywitałam i pogawędziłam. Już chciał coś powiedzieć na temat Q., ale sprytnie zmieniłam temat.
Mój wniosek? Kraków jest za mały dla osoby mojej i jakiegokolwiek osobnika, z którym łączyły mnie kiedyś mnie lub bardziej jjasne układy.
Continue reading...

niedziela, 16 stycznia 2011

Inner Geek came out to play



Najpierw będzie o sekretach, a potem coś na codzień :) Nominowana przez Annę Marię zostałam, więc poczuwam się do obowiązku :)

1. Deflowered. Koleś, z którym straciłam dziewictwo był/jest biseksualistą. Haaa! Teraz się z tego śmieję, ale kiedyś wcale mi do śmiechu nie było.

2. Gay-friend - co by zostać w temacie chociaż trochę. Trzy lata bujałam się po uszy w geju, dziś oczywiście jest moim BFF, ale nie da się ukryć, że 7:30 po imprezie nie była najlepszą porą na wyjawienie jego sekretu.

3. Znajomy mojej matki zaproponował mi sex. Brrr. Aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl. Nie wie o tym nikt, a ja oczywiście odmówiłam. Chryste, strasznie dziś jestem seksualna.

4. Od pewnego czasu przy pewnej, dość dużej ilości alkoholu, urywa mi się film. Wcześniej zdecydowanie miałam best drunk memory ze wszystkich moich znajomych.

5. Ogólnie temat imprez w moim wykonaniu w większości wypadków powinien zostać ocenzurowany. Zdecydowanie ostatnio przystopowałam, ale jak się jakaś już trafi, to lepiej mi nie zaleźć za skórę. Robię się wredna, filtr, który powinien dbać, by nie wszystkie moje myśli wylewały się przez usta, jest zaginiony w akcji. Na ostatniej imprezie kumpel miał szczęście, że wyszedł wcześniej, bo fakty, o których się dowiedziałam po jego wyjściu sprawiłyby, że bym gnoja zabiła.

6. Yes, I kissed a girl, but I didn't like it. Jestem w 100% hetero, co jednak jak widać nie przeszkadza mi wplątywać się w przeróżne historie.

7. Nie mogę się zdecydować czy wyjawić pewien sekret (sekrety są sekretami z jakiegoś powodu), więc pozostanę przy temacie seksualnym. (Chryste, brzmię jak jakaś nimfomanka, więc od razu powiem, że spałam z 3 facetami) Najlepszy sex mojego życia miał miejsce w samochodzie. Nikt tego nie może zrozumieć. Nie wiem co w tym takiego dziwnego. Miejsca już nie zdradzę, bo aż mi samej jest głupio.



Nomination:
1)Martyna, you know it's you xo
2)Marteniczka :)


Co do reszty mojego marnego życia. Inner Geek - mode on.

Continue reading...

środa, 5 stycznia 2011

long fucking time, no see :)


Long time, no see. Trochę się u mnie działo.
Święta oczywiście średnio interesujące. Za to czas poświąteczno-przedsylwestrowy do interesujących już należał.

Najpierw byłam na imprezie urodzinowej W. Pół roku się nie widzieliśmy, więc było dużo nadrabiania i za dużo shotów. Gdyby nie fakt, że handel żywym towarem jest zabroniony to kupiłabym barmankę na własność. Takie cudowne shoty robiła, że nawet nie wiem kiedy się najebałam... Nikt inny nie wie tego także. Kiedy oni sie najbali, nie ja. duh. Dowiedziałam się też kilku ciekawych rzeczy. Oczywiście jak jeszcze byłam trzeźwa, o tyle o ile. Dobrze, że duży K. wyszedł z imprezy dosyć wcześnie, bo po rewelacjach jakie usłyszałam miałam ochotę go roszarpać. Nevermind. Widziałam się też z M, który niestety zawitał późno i był trzeźwy. Choć raz dla odmiany, bo zazwyczaj on chlał, ja cierpiałam. Anyway, zostałam odwieziona do domu zajebistym LR i gdyby nie fakt, że z tyłu siedział W., mały K i siostra W. to ja nie wiem czy skończyłoby się na zwykłej jeździe. If you know what I mean.

Oprócz tego dwa dni później kolejna impreza. Już nie na aż taki plus. Kumpel się wkurwił i postanowił zainterweniować. Ja vs moja sis. Bez siniaków się nie obyło i raczej już nigdy nie będzie tak jak było, ale rozmawiamy ze sobą. Whatever. Okazało się, że nie tylko ja uważam, że sis zmieniła się, bynajmniej nie na lepsze. W. też i wcale nie był zdziwiony faktem, że się pokłóciłyśmy. Mówił, że w wakacje (jak się widzieli) już nie mógł z nią się dogadać, a przez ostatnie 5 lat nigdy nie miał z tym problemów. Co zabolało, a jednocześnie sprawiło ulgę, bo przez tydzień wakacyjnego pobytu nad jeziorem zastanawiałam się co ja znów odpierdoliłam, bo czułam, że W. jest inny. Okazało się, że wydawało mi się dobrze, ale wina spoczywa na sis nie na mnie. again - whatever.



Zaraz zmykam do pracy. Czemu ja wcześniej nie wpadłam na to, żeby się opiekować dziećmi? Super się bawie i jeszcze dostaję za to kasę :)


Więc kochane, wszystkiego naj naj naj w New Year :)
Continue reading...
 

Ginger-Charlotte Copyright © 2009 Designed by Ipietoon Blogger Template In collaboration with fifa
Cake Illustration Copyrighted to Clarice