Charlotte is back. Wypoczęta, ale tak tylko mniej więcej. Zbyt duże ilości alkoholu nie wpływają pozytywnie na stan relaksu.
W dużym skrócie - M. nie było, co oznacza prawie totalny brak interakcji z płcią przeciwną. M. siedzi/ał w Barcelonie, ale z tego co wiem to jakoś na dniach miał wracać. Anyway. Pijana Charlotte to głośna Charlotte, a do tego fuckwielkie ilości alkoholu pochłaniane przez mój krwiobieg powodują brak filtra na trasie mózg - usta. Co zaowocowała grupową dyskusją na temat spotkania moich dolnych części ciała z dolnymi częściami ciała M. Nie, M. jak wspominałam nie było przy tej dyskusji. W sumie to mam na to wyjebane ;).
Drugi problem K. Seriously, chłop ma jakąś zaporę mózgową. Nie dochodzi do niego NIE! Po raz bazilionowy próbował mnie przekonać do sexu. Po raz trzeci, żeby było między nami coś więcej niż kumpel-kumpela. Over my dead body. Do tego dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy na jego temat. Z kilku różnych źródeł. W sumie powinnam się była tego domyślić, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, że poziom jego paranoi jest aż tak wysoki. Okazało się, K. przypierdolił mocnym fochem, kiedy to ja i M. (jego do chuja świętego przyjaciel!) bawiliśmy się w doktora na imprezie. Po prostu świetnie! Okazało się również, że wcale nie byliśmy z M. aż tak sprytni jak to nam się po pijaku wydawało :P Ale nevermind.
Wakacje, jak to wakacje nie mogą obejść się bez jakiegoś really fuckery z mojej strony. Do mojego W. przyjachała jego kumpela, z którą ja strasznie się lubię, ale jakoś nigdy nie mamy okazji się zobaczyć. Przeważnie widzimy się na imprezach naszych wspólnych znajomych. Wszystko byłoby w porządku, gdyby E. nie przyjechała ze swoimi znajomymi. Właściciel i DJ klubu, w którym kiedyś pracowała. Aż mi się wierzyć nie chce, że ktoś kto ma na głowie cały klub ma w niej aż taką próżnię i naprawdę myśli, że zaimponuje mi sam ten fakt. Taaa, ale przynajmniej mam darmowe drinki i miał mnie kto odprowadzić do domu, bo jak się domyślacie ledwo się na nogach trzymałam. Nie, żeby to dziwne było.
Zapewne jeszcze coś chciałam napisać, ale jak zawsze wyleciało mi z głowy.
Żeby nie było, że żłopałam alkohol całe dwa tygodnie to macie dowody, że wypoczywałam na łonie natury - motylek, i tak ta kłoda, na której owy motyl spoczywa to moja prawa kończyna dolna ;)
i sikorek, który stwierdził,, że spanie pod dachem jest o wiele lepsze od spania na deszczu ;)
a tu nie pamiętam czy starałam się uchwycić dwa dzięcioły czy dwie wiewióry ;)
3 lata temu
7 komentarze:
no to się działo:)
nudno nie było ...
to jest sikora ptak to małe?:D jezu ja kce na imprezee...
działo sie, działoo :)
zazdroszczę Ci takiego bezkarnego żłopania alkoholu;)
W końcu jesteś:))
Muszę Ci się pochwalić-zaczęłam czytać "Zmierzch";)
Przeczytałam pierwszą część i mi się spodobała,czekam aż mi kolega pożyczy drugą:)
A jakiej pracy szukasz??
Prześlij komentarz