poniedziałek, 26 kwietnia 2010

The Fuck is back




Kilka durnych minut i mój dobry humor poszedł się jebać. Kilka godzin później, kolejne durne kilka minut i znów mój, wcześniej odzyskany dobry humor poszedł się jebać. Chwilę temu mój już zjebany humor nie poszedł się jebać, a raczej jego skills zostały improved.

Fuck My Life.

Jutro mam cały dzień zajęty. Najpierw 8 rano wykład. 1,5 h przerwy, którą zamierzam poświęcić na naukę z buddyzmu,z którego kolokwium następuje po ww przerwie. Następnie kolejny wykład, podczas którego zamierzam słuchać muzyki, gdyż głos pani doktor doprowadza moje bębenki do powolnej i bolesnej śmierci. Po tymże wykładzie będę próbowała dostać się na drugą stronę miasta, co jak wiadomo w Krakowie do łatwych zadań nie należy. Zwłaszcza w okolicach godziny 15, kiedy to opuszczę mury mojej uczelni. Kiedy i jeśli uda mi się już dostać tam gdzie planuje, to zostaje tam na najbliższe 4 h. Moja przyjaciółka poprosiła mnie, żebym postała za nią w pracy, bo jedzie na mecz. Ja i tak wolę tam siedzieć. Pościągałam sobie ebooki na kompa i będę czytać. Do tego wpadnie mi trochę gotówki, więc nie ma co narzekać. I może nawet uda mi się nie myśleć zbyt dużo. O ile obiekt tego wszystkiego będzie miał na tyle wyczucia i nie przyjedzie po moją przyjaciółkę dokładnie tam gdzie będę znajdować się ja, bo wtedy mój spokój ducha, który zamierzam wypracowywać jutro pójdzie w chuj i nie wróci. Mam również nadzieje, że uda mi się przybrać (po po po) poker face i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo nie zamierzam mojej przyjaciółki wkręcać do tego szamba, w którym obecnie znajduje się większa część moich emocji. A biorąc pod uwagę, że ona i obiekt Q. kumplują się naprawdę dobrze to zrobię wszystko, żeby tak pozostało. Skoro obiekt nie potrafi zachowywać się jak na dorosłego przystało, to ja będę grać tą rolę. Więc miejmy nadzieję, że wytrzymam bez większych załamań nerwowych do godziny 20 i że potem będę już tak zmęczona, że wrócę do domu i położę się spać.

Wczorajszy (nazwijmy go) spark na razie został odroczony. Do czasu, kiedy nie przekonam się czy przypadkiem coś mi się nie wkręciło, co jest prawdopodobne biorąc pod uwagę rozklekotany stan moich emocji. The end of topic, przynajmniej do 21. marca :P






Piosenka na dziś. Kanyeee :)

6 komentarze:

Ula Ssss.... on 26 kwietnia 2010 22:31 pisze...

piosenke lubie :)

ja ogolnie jestem przed ciota ,podkurwiona;/
grr ;/
i przed chwila jeszcze kumpel, co to mial byc moja sciagawka na chemii zadzwonil i pooinformowal mnie ze zdobył 90%.... no a ja przeciezn ie oddałam kartki,jak pamietamy;/ i wcale mnei nie wkurwil tekstem,ze Ty przeciez mialas praktycznei to samo co ja, no qrwa faktycznie;/

Ula Ssss.... on 26 kwietnia 2010 23:04 pisze...

piosenke te lubie... Knock You down....
nie...no..ogolnie go lubie, ale w zły moment ;/
i teraz mam wieksza pretensje do siebie,ze nie oddalam tej jebanej kartki,nzi do niego......
zyg...
ide myc swoje kłaki ;p

Marta on 26 kwietnia 2010 23:23 pisze...

na pewno dasz radę na tym spotkaniu face to face

Ce que la femme veut on 27 kwietnia 2010 10:35 pisze...

przedostanie się na drugi koniec miasta to rzeczywiście będzie wyczyn o tej porze :)

Ula Ssss.... on 27 kwietnia 2010 16:12 pisze...

umyła, a jak;*

Ann-Marie on 27 kwietnia 2010 22:27 pisze...

przeżyłaś ten zajęty dzień? ;*

Prześlij komentarz

 

Ginger-Charlotte Copyright © 2009 Designed by Ipietoon Blogger Template In collaboration with fifa
Cake Illustration Copyrighted to Clarice