Stanęłam dziś na wadze, po raz pierwszy od tygodnia. W sumie, przez ostatnie kilka tygodni poszło w dół 7 kg. Nie wiem czy mam się cieszyć... teoretycznie zostało mi jeszcze jakieś 10, żebym była zadowolona ze swojej wagi. Teoretycznie w takim tempie do wakacji będę bez kompleksów śmigała w bikini.
Teoretycznie, to moja jedyna szansa, żeby się podnieść i uwierzyć w siebie. Od nowa, bo jeszcze dwa tygodnie temu wierzyłam w siebie bez idealnego BMI.
Na czym polega problem? Na tym, że ja się nie odchudzam. Nie głodzę się specjalnie, nie uprawiam więcej sportu niż normalnie. Jeszcze nigdy moja sytuacja "towarzysko-uczuciowa" nie wpływała na to, co się dzieje z moim organizmem, a jeśli już to było zupełnie na odwrót. Pocieszałam się czekoladką, serem pleśniowym i innymi super niezdrowymi rzeczami, które pozwalały mi na chwilę radości. A teraz do kurwy jasnej nędzy nie mam siły nawet wstać w łóżka. Nie chce mi się. Jedyne co dziś zrobiłam, to zeszłam na dół, żeby zrobić sobie kawę (bo na jedzenie nie miałam absolutnie żadnej ochoty), wstałam z łóżka, żeby ściągnąć komputer z biurka i usadowić go na moich kolanach oraz wypaliłam dwa papierosy.
Nigdy nie było ze mną tak, żebym nie mogła zasnąć przez zbyt dużą dawkę rozkminiania. Przeważnie to sen był ucieczką. Zasypiałam tuż po przyłożeniu głowy do poduszki, a teraz? Zanim zasnę przez przynajmniej godzinę przewracam się z boku na bok, przez godzinę myślę i próbuję wyłączyć tą opcję mojego mózgu siłą. Nic nie pomaga.
Nie śpię, nie jem. Nie jestem sobą. Mam wahania nastrojów. Raz płaczę, raz mam na wszystko wyjebane. Muszę sama się poskładać do kupy, a nie bardzo mam pomysł jak to zrobić. Jeszcze kilka miesicęy temu rzuciłabym się prawdopodobnie w wir imprez, odgrywała się na facetach i zasadniczo olewała to co się dzieje wokół mnie. Ale teraz już mnie to nie bawi. Nie chcę czuć satysfakcji z czegoś, co tak naprawdę mi jej nie przynosi. Chciałabym po prostu być. Szczęśliwa i trzymana za rękę.
A jedyne co mam to złe przeczucia. Może nawet nie przeczucia. Czuję, że coś jest nie tak, nawet podejrzewam, że wiem co jest nie tak, ale nie chcę dać się ześwirować, bo nie mam żadnych jasnych dowodów. Wszystko przeczy sobie nawzajem.
Teraz wiesz, że zawsze będę szczery
Ale nie wiem czy nie stało się coś o czym dwie osoby boją mi się powiedzieć. W tym moja przyjaciółka. Nie wiem czy nie ma to czegoś wspólnego ze mną. Co z zasadą Chicks before dicks? Wiem, że nie miałyśmy ostatnio okazji spokojnie porozmawiać, we dwie. i praktycznie tylko fakt, że taka rozmowa będzie możliwa trzyma mnie obecnie przed oddaniem się w ręce kaftanowi bezpieczeństwa.
Muszę wyjechać. Nawet na głupie dwa dni, muszę stąd wyjechać, nabrać dystansu do wszystkiego i zastanowić się nad sobą.
Zasługuję na coś lepszego. Wbrew pozorom, I am a good girl...
3 lata temu
20 komentarze:
i ja buziaka zostawiam ... nie smutaj się! :*
(kurcze, jak zrobić, żeby mieć po lewej stronie na swoim blogu też "coś"? ja mam tylko z prawej .. może u mnie nie idzie?) hmmmm ...
chyba nie ma .... gggrrr ... a sama nie potrafię utworzyć takiego szablonu ... a co tam, damy radę ;)
jaaaaaaaaaaa.. dzięki1 juz lookam!
a jak znalazłam jakiś taki inny to jak go "załadować" do siebie?
cicho, coś znalazłam :)
a nie, nie znalazłam .. nie mam pojęcia, jak zmienić szablon na inny niż te proponowane :( blondyna!
jejka niby fajnie z tą wagą...ale i niebezpiecznie...Robiłaś sobie badania ... takie ogólne krwi. Ja teraz jak się tak odchudzam to zrobiłam, bo można sobie biedy napytac!
Ostatnio o niczym tak bardzo nie marzę, jak o tym by wyjechać. Samej. Na kilka dni. Wiem, że ucieczka nie rozwiązuje problemów,ale...chciałabym uciec choć na chwilę od wszystkiego...
jestem, ehhh generalnie za dużo się dzieje jak na mój mały rozumek, jak to mawiał kiedyś Kubuś Puchatek:P ale powiedzmy, że to o co wtedy miałam mega wkurwa jest już wyjasnione, zobaczymy co dalej...
:(
ostatnie zdanie tak czesto powtarzam takze........
nie podoba mi sie to. zdecydowanie . jestem przeciw takeimu irracjonalemu zachowaniu. sama przezyłam 4 m-czny koszmar codziennego ryku i braku checi na cokolwiek, ale smutki swoje topilam w żarciu - wiec nie schudłam..,..
szkoda,ze jestes tak daleko, juz ja bym Cie przykarmiła :) nawet na siłe, z Flukiem to nie ma tak easy :)
przytulam Cię mocno.... mocnoooooooooo ;********************* jak masz chec sie wyzalic czy cos to adres znasz ;******
ps. gralismy dzis mecz z Dziadarem - i co - udało sie - wyygralismy 3: 0 :) a moje Ciastko rozegrało taaaaaaaaaaaaaaaki mecz, ze normalnie nogi miekkie i wszystko inne tez miekkie......
fuck.
ze tez musi byc tak nieosiagalny.... grr
nie wiem, kogo ja bede podziwiac jak mi go zabiora :(
wysłałam maila:*
mam taką samą pościelxD
wiesz, nasi graja o utrzymanie to na pierwszych stronach nie pisza;p
coooooooooo?? tego to nawet ja nie pamietam :)
kochanie , Pawełka to u nas nigdy nie było - a szkoda, bo Go uwielbiam - ale nie było :) wyhodowalismy tylko godnego nastepce - Grzesia znaczy się Łomacza :) tez moje ex lovee ;p
też odpisałam;)
:*
w tym rzecz - ze moje było dla mnie zdecydowanie trudniejsze;/
Prześlij komentarz