Jest Wielkanocny Poniedziałek. Godzina zdecydowanie 9, a Charlotte siedzi w pracy z wielkim uśmiechem na twarzy. Do tego po jakiś 4 h snu. Wiem, wiem. Nie podobne do mnie :) Ale zasadniczo wczoraj miałam taka huśtawkę nastrojów, ze kobieta w ciąży to przy mnie ostoja spokoju.
Jak już wspominałam, święta w moim domu sa ostatnimi czasy wybitnie mało rodzinne pojechałam do mojej przyjaciółki. Lekki kryzys miała, wiec helol od czego są przyjaciele. Jak już sytuacja została w miarę opanowana, to nagle doszedł do nas Q. I zasadniczo przez cały czas się we mnie gotowało, wrzało i cholera jedna wie co tam jeszcze. W myślach rozrywałam mu wnętrzności, ćwiartowałam uszy, wyrywałam paznokcie i ukręcałam jajka (co by chociaż trochę świątecznie było). Nie, nic takiego się nie działo, ale ja, jako osoba wybitnie nie pewna siebie, ześwirowałam. Ale byłam twarda i nic nie powiedziałam. W końcu Q. z G./M. musieli się zawinąć, wiec i ja odwiozłam K. do domu i wkurwiona pojechałam do siebie. Powkurwialam się jeszcze trochę, pogadałam z kumplem i w okolicach 23 stwierdziłam, ze pora spać, bo na rano do pracy. Przebrałam się w piżamkę, rozłożyłam łózko i położyłam się spać. Charlotte, jak na nią przystało, szybko zasnąć nie potrafi w nastroju wkurwa, wiec leże i rozkminiam. Myślę i nad interpretuje. Wkurwiam się jeszcze bardziej, co odkłada na moj sen o kolejne kilka, o ile nie kilkadziesiąt minut. I kiedy w końcu nadeszło epicentrum wkurwu, dzwoni telefon. Q.
Q:Spi?
Charlotte:Nie spi.
Q:Wyjdzie na szluga?
Charlotte: *mentalnie wywraca oczami*Wyjdzie.
Q:No to Q. będzie do 15 min
Charlotte: *mentalnie wali się po ryju, po czym odprawia taniec radości*Ok.
W życiu nie miałam takiego speeda do łazienki, w życiu tak szybko się nie ubrałam i w życiu nie zrobiłam tak perfekcyjnego makijażu w ciagu minut 5. (Uprasza się o niewywracania oczami, ja bez make upu z domu nie wyjdę. Poza tym *eyeroll* to jest w 100% moja specjalność)
Jak w szwajcarskim zegarku, 15 minut minęło Q. stoi pod domem *i tu następuje totalny opad szczeny* w nowym, a właściwie kolejnym samochodzie moich marzeń.
Wizytę Q. skrócę jedynie do odmówienia modlitwy do projektanta Forda Escape i faktu, ze samochód jest wybitnie przestronny. I ma tyyyyyle miejsca :) Czarna, skórzana tapicerka. Yammi. Zasadniczo wiec Ford Escape stal sie moim ulubionym pojazdem numer 1, chociaż jeszcze nie miałam okazji zostać nim wieziona, ale wszystko w swoim czasie. Obecnie wiec ulubieńcem motoryzacyjnym Charlotte zostaje
Aczkolwiek, pozycja samochodu marzen nadal pozstaje ta sama - Audi R8
W efekcie wizyty Q. spać poszłam w okolicach 2. Charlotte : sen 0:1
3 lata temu
7 komentarze:
moje bazgroły rymowane to Pan Pikuś przy Twoich opisach ...
obściskuję :*
ja tez bez make upu nie wychodze ;) super,ze taka zadowolona jestes mimo braku snu. ja tez czesto przed zasnieciem mysle, interpretuje, analizuje.. i potem zasypiam nad ranem prawie ;)
:))
ja mam tyle siły co komar w piętach, więc te moje ściskania takie trochę oszukane :P
kurczę czytam te blogi czasami mniej czasami bardziej zainteresowana...Twój jest taki "książkowaty" w sensie lekki do czytania...z buzią otwartą i oczami wielkości pięciozłotówek!
mmm czy to już jest miłość??:)trzymaj się ciepło, ja na pewno nie pogardzilabym bmw haha
Kobieto, co się szlajasz po nocy??? :P:P:P:P:P
Prześlij komentarz